środa, 28 grudnia 2011

Żeńskie drużyny pożarnicze


 OSP Łęki miała w przeszłości dwie Żeńskie Drużyny Pożarnicze. Obydwie istniały zaledwie po kilka lat.
Pierwsza z nich została utworzona w 1946 r., a decyzja o jej zwołaniu zapadła na pierwszym po wojnie zebraniu wyborczym Straży. Członkiniami i założycielkami było 7 dziewcząt dziewcząt wieku 17-22 lat: Zofia Brzozowska, Helena Cegielski, Katarzyna Dziubek, Zofia Kolasa, Janina Radwan, Janina Skęczek i Maria Zarzycka. Wkrótce potem szeregi zasiliło kolejne 8 dziewcząt, tak więc pierwsza drużyna liczyła w sumie 15 ochotniczek, którymi opiekował się Wojciech Żmudka. Drużyna istniała tylko dwa lata i ostatecznie przestała istnieć w 1949 roku.
            Na drugą drużynę trzeba było czekać aż do 1966 r. Sprawami organizacyjnymi zajęła się wówczas Krystyna Januszyk, wyznaczona na komendanta. Szkoleniem zajmował się Stanisław Drabczyk. Dziewczęta wygrały zawody rejonowe w Osieku w 1968 r., a w 1971 r. zajęły czwarte miejsce na zawodach wojewódzkich w Krakowie. Ochotniczki dbały również o wystrój remizy i otoczenia wokół niej. Organizowały imprezy kulturalno-oświatowe i przygotowywały strażackie zabawy, a także prowadziły kontrolę przeciwpożarową na terenie wsi. Drużyna istniała do 1973 r., kiedy to podjęto decyzję o jej rozwiązaniu, na skutek braku napływu nowych członkiń. W gronie ochotniczek znalazły się 23 dziewczyny: Teresa Drabczyk, Zofia Drabczyk, Krystyna Drabek, Antonina Gasidło, Janina Gawęda, Agnieszka Grygierczyk, Krystyna Januszyk, Władysława Kubajczyk, Anna Matlak, Rozalia Maślak, Stanisława Matlak (ur.1953 r.) Stanisława Matlak (ur. 1956), Maria Misik, Stefania Misik, Janina Nikiel, Zofia Olszewska, Teresa Sosnowiec, Michalina Szyszka, Aleksandra Topa, Anna Witkowska, Maria Zarzycka, Janina Żak i Łucja Żak.

Na podstawie "Zarys Dziejów Ochotniczej Straży Pożarnej w Łękach 1893-1998" autorstwa Kazimierza Dziubka. 

poniedziałek, 26 grudnia 2011

Szopka Bożonarodzeniowa w Bielanach


 Jak co roku przy ołtarzu polowym w parafii św. Macieja w Bielanach oglądać można piękną szopkę Bożonarodzeniową.




czwartek, 22 grudnia 2011

Wigilijny kompot z pieczek

Kompot z pieczek albo z suszu,  jak kto woli, to wigilijne danie, którego nie może zabraknąć na żadnym świątecznym stole. Ale kompot z fasolą lub grochem, to potrawa iście regionalna, charakterystyczna dla terenów Podbeskidzia.
W Łękach jada się fasolę z kompotem od zawsze. Obowiązkowo. Ja nie protestuję, choć nie smakuje to zbyt dobrze. Siła tradycji jest jednak w tym wypadku najważniejsza.
Jak zrobić groch z kompotem z pieczek?

Pieczki (kawałki jabłek, gruszek) suszymy od lata do jesieni, na słońcu lub w piecu (w rurze). Śliwki najlepsze są wędzone, oczywiście w przydomowej wędzarni, jeśli ktoś posiada. Ostatecznie można je kupić w sklepie lub użyć suszonych śliwek kalifornijskich. Żadnych moreli, żadnych suszonych bananów nie dodajemy!
Suszone owoce moczymy w wodzie na dzień przed wigilią. Gotujemy w lekko osolonej wodzie około godzinny, aż owoce zmiękną. Można dodać szczyptę cynamonu, kilka goździków. Słodzić należy miodem, ewentualnie cukrem, według uznania.

Fasolę Jaśka lub groch moczymy również w wodzie dzień wcześniej, aby nie gotował się zbyt długo. Po ugotowaniu groch należy odcedzić. Fasolki zalewamy kompotem i ...delektujemy się wybornym smakiem :)

Oświadczenie

Drodzy Czytelnicy,
na łamach czasopisma CZAS ukazał się felieton pani Filozofki, dotyczący dziennikarstwa obywatelskiego i powstania kilku witryn dotyczących sołectw naszej gminy, do których odnośniki znajdują się również na tym blogu.
Pragnę podziękować za reklamę bloga na łamach CZASU, a jednocześnie zaznaczyć, że blog nie powstał z inicjatywy osób powiązanych w jakikolwiek sposób ze stowarzyszeniem MiG XXI ani jakichkolwiek ugrupowań politycznych działających na terenie naszej gminy.
Blog Moja Mała Ojczyzna jest całkowicie apolityczny i służy jedynie kultywowaniu tradycji i dbałości o lokalną historię.

wtorek, 20 grudnia 2011

Kalendarz strażacki na 2012 rok

Tegoroczny kalendarz naszych strażaków szczególnie
przypadł mi do gustu. Zdobią go unikatowe zdjęcia z lat 20-tych, 50-tych i 60-tych, na których wielu mieszkańców Łęk znajdzie swoich bliskich.


Udało się ustalić nazwiska osób znajdujących się na zdjęciu z 1930 roku (pierwsze zdjęcie z prawej strony). Są to: od góry od lewej Jan Dusik,
Antoni Gabryś, Władysław Radwan, Jan Chwierut, Józef Drabek, Ignacy Matlak, Andrzej Dziubek, Antoni Drabek, Jan Januszyk, Jan Babiuch, Andrzej Dusik, Józef Dziubek, Józef Amrozi, Franciszek Koryciński, Antoni Januszyk, Andrzej Majda, Józef Żmudka, Franciszek Wójcik i Stanisław Jasiński.


P.S.

Jeśli ktoś z Państwa zechce podzielić się swą wiedzą, w jakich okolicznościach zostały zrobione owe zdjęcia i kto się na nich znajduję, zachęcam do kontaktu.


środa, 14 grudnia 2011

O wróżeniu pogody

"Od Łucji do Wilii licz dwanaście dni,
a w jakim to sobie toku,
słonko we dnie, w nocy gwiazdy,
światłem tuż po sobie lśni,
takim będzie miesiąc każdy,
w nadchodzącym tobie roku"



Przepowiadanie pogody to nie tylko domena górali. W Łękach, zwłaszcza w gronie osób starszych, popularny jest zwyczaj obserwacji pogody począwszy od dnia świętej Łucji (13 grudnia) do Wigilii. Przez okres dwunastu dni bacznie przyglądamy się niebu i na tej podstawie wnioskujemy, jaka będzie aura w poszczególne miesiące. 
Póki co styczeń będzie ciepły i bez opadów. Równie sucho, ciepło i pogodnie będzie w lutym. Cóż, na nartach chyba nie pojeździmy, ale zaoszczędzimy na ogrzewaniu i utrzymaniu dróg. 
Jaki będzie marzec, okaże się jutro. Zachęcam do obserwacji pogody.Ponoć natura nie kłamie, a grudniowe przepowiednie pewniejsze są od zapowiedzi stacji meteorologicznych. 

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Podłaźniczka, Diduch i szczodroki




Kilka wieków temu, zanim Boże Narodzenie stało się świętem komercji i kiczu, ludzie z nadzieją i optymizmem spoglądali w niebo. Widzieli na nim prawdziwego zwycięzcę – Słońce, które począwszy od 22 grudnia znów zdobywało władzę nad ciemnością. Rozpoczynały się Święta Godowe (słowiańskie Boże Narodzenie), trwające do dzisiejszego święta Trzech Króli.
Podczas trwania Godów zaprzestawano wszelkiej pracy fizycznej i spędzano czas na wzajemnych odwiedzinach, przyjmowaniu gości, obdarowywaniu się prezentami i śpiewaniu tradycyjnych, starych pieśni. W każdym domostwie ustawiano Dyducha, czyli skoszony podczas żniw snop pszenicy, owsa lub żyta, reprezentujący duchy przodków. W celu zapewnienia obfitości przyszłorocznych zbiorów ustawiany był kłosem do góry. Belki sufitu zdobiła podłaźniczka, czyli słowiańska choinka, którą robiono z czubka jodły zawieszanej wierzchołkiem w dół. Dekorowano ją jabłkami, orzechami, łańcuchami z główek lnu i opłatkami wycinanymi w rozmaite wzory. Choinka, którą znamy pojawiła się w Polsce dopiero w XIX wieku i jest zwyczajem zaczerpniętym z protestanckich Niemiec.
            W czasie Godów każde domostwo nawiedzane było przez grupy kolędnicze. Podłaźnicy odwiedzali gospodarstwa do końca roku i składali gospodarzom wierszowane życzenia pomyślności i dostatku. Wspólnie śpiewano kolędy i częstowano się nawzajem świątecznymi przysmakami. Do chałup zaglądali też szopkarze, czyli chłopcy z własnoręcznie zrobioną szopką lub kolorową gwiazdą, których wesoły śpiew roznosił się po okolicy. Kolędnicy wystawali pod oknami chaty i czekali na uprzejme zaproszenie gospodarzy. Podobnie jak, nieco bardziej widowiskowe grupy herodów, których przedstawienia miały charakter religijny. Długość przedstawienia i liczba postaci była różna, ale zawsze występował król Herod, żołnierze, Żyd, śmierć i diabeł. Piękne rekwizyty i specjalnie dobrane stroje, sprawiały, że każdy gospodarz chętnie witał w swym progu wiejskich aktorów. Równie chętnie wpuszczano do domostw grupy z maszkarami – turoniem lub niedźwiedziem. Ta grupa kolędników skłonna była do figli i dowcipów. Turoń straszył kobiety i dzieci kłapiąc paszczą i dzwoniąc dzwoneczkiem. Kolędowaniu towarzyszyły tańce i psoty. W Nowy Rok do domów pukali szczodroki - młodzieńcy, którzy nie stronili od napitku, robiący wiele hałasu i wprowadzając atmosferę zabawy.
            Święto Godów było wyjątkowym okresem w roku. Ludzie czekali na nie z utęsknieniem i godnie celebrowali początek nowego życia. Nie było telewizji, błyszczących prezentów, kolejek w sklepach, czerwonego Mikołaja, zbędnych wydatków. Byli bliscy i przyjaciele. I to wystarczyło, by poczuć świąteczną atmosferę. Oby każdy z nas umiał poczuć tą radość w sobie.
Wesołych Godów, Wesołego Bożego Narodzenia. 

piątek, 2 grudnia 2011

Czas na pierniki

Święta zbliżają się wielkimi krokami. A dla mnie, i pewnie wielu z Was, nie ma świąt bez PIERNIKÓW.
Poniżej przedstawiam przepis na ciasteczka, który znają najstarsze mieszkanki Łęk. Ciasto zawsze się udaje i jest bardzo proste w przygotowaniu. Najważniejszy jest jednak czas. Piernik musi dojrzewać, w tym tkwi jego tajemnica.
Składniki;
1 kg mąki pszennej,
1/2 l miodu
1/2 szklanki cukru
kostka masła lub smalcu (żadnej margaryny)
3 jajka
szklanka piwa
3 łyżeczki sody oczyszczonej,
pół szklanki mleka
100 g zmielonych orzechów włoskich
kilka łyżek skórki pomarańczowej lub pokrojone rodzynki
pół łyżeczki soli
przyprawy do piernika (mogą być gotowe)-cynamon, kardamon, gałka muszkatołowa, imbir, goździki, odrobina kakao

Przygotowanie: 
Ciasto najlepiej zarabiać w św. Katarzynę, najpóźniej na św. Barbarę. 


Mleko podgrzać i wymieszać z sodą. Do dużego garnka wlać piwo, dodać cukier, miód i tłuszcz. Zagotować na wolnym ogniu. Następnie dodać kakao i przyprawy. Lekko wystudzić.
Mąką przesiać na sitku do glinianej miski, dodać sól, orzechy i bakalie. Wbić jajka, wlać mleko z sodą, a następnie wystudzone piwo z miodem i resztą składników. Wyrobić ciasto ręką. Nie używamy żadnych mikserów. Tak powstałą masę należy włożyć do glinianego garnka i nakryć ściereczką. Wstawić do zimnej i ciemnej piwnicy. Ciasto powinno leżakować koło miesiąca.
Po leżakowaniu kroimy na małe kawałki, wałkujemy i wycinamy ciasteczka. Wierzch smarujemy jajkiem roztrzepanym w mleku i odstawiamy do piekarnika na maksymalnie 10 minut w temp. 180 stopni. Najlepiej piec je w rurze, jeśli ktoś ma jeszcze piec węglowy.

Po upieczeniu pieniki układamy warstwami i przekładamy owiniętymi w ściereczkę obierkami z jabłek. Obierki zmieniamy co dwa dni, a całość nie powinna trwać dłużej niż tydzień. Wówczas ciastka będą miękkie i aromatyczne. Wtedy można je dekorować według uznania.

Smacznego:)